Wiesława Kostrzewa - Jest taki kwiat... - scenariusz przedstawienia teatralnego. Publikacje nauczycieli, AWANS.NET.

www.awans.net
Publikacje nauczycieli
 › strona główna › archiwum › indeks autorów › kontakt

Wiesława Kostrzewa ,   Szkoła Podstawowa Sióstr Niepokalanek w Jarosławiu

Jest taki kwiat...

Scenariusz przedstawienia teatralnego



Występują:
Semiramida
Królowa Izabela, mama Semiramidy
Król Edwin, tato Semiramidy
Gustaw
Królowa Wilhelmina, mama Gustawa
Król Ramirez, tato Gustawa
Lukrecja
Pokojówka
Lokaj
Ogrodnik
Nauczycielka
Kasia
3 Dworzanki
3 Dworzan
3 Dziewczynki - Kwiaty tańczące
Wróżka Sonia

Akt I

Wróżka Sonia:
Witam was kochani pięknie,
Wróżka kwiatów - Sonia jestem.
Wszystkim malwom i stokrotkom,
Różom, frezjom i bławatkom
Miłościwą panią jestem,
Wszystkie je obdarzam pięknem.
Lecz ich piękno jest ulotne,
A ważniejsze jest stokrotnie,
Że kochane me kwiatuszki
Mogą zmienić uparciuszki
W ludzi dobrych i łagodnych,
Uśmiechniętych i pogodnych.
Pewnie w to nie uwierzycie!
Zaraz sami zobaczycie
Jak z pewnego uparciuszka
Kwiat wydobył blask serduszka.

Akt II
Scena I

W pałacu lokaj i służąca przygotowują stołki, trony, nakrywają stoły. W pewnej chwili słychać śmiech i krzyki, służąca zatrzymuje się wystraszona.
Służąca:
Znów nasza księżniczka ma zły dzień. Och, żeby choć przez godzinę był spokój. Księżniczka grymasi przy obiedzie, muszę uważać, bo kiedyś tacę z posiłkiem specjalnie wytrąciła mi z ręki.
Lokaj:
Utrapienie z tą naszą panną, nawet dla rodziców jest niedobra i złośliwa.
Służąca:
Że też nie ma na to żadnej rady. To wstyd dla naszego królestwa.
Lokaj:
Król już posiwiał ze zmartwienia, a królowa matka stale łzy ociera i ręce załamuje.
W oddali słychać krzyki Semiramidy.
Służąca:
Rety, to ona! Lepiej zejdę jej z drogi.
Wbiega księżniczka.
Semiramida:
A cóż to za uczta się szykuje? Cha, cha, cha...
Lokaj:
Nasz miłościwy król wydaje dziś uroczystą kolację na cześć króla Ramireza i jego małżonki, którzy przybyli wczoraj w odwiedziny do naszego królestwa.
Semiramida:
A ja mam w nosie całą ucztę. Zrobię im na złość i nie przyjdę.
Spostrzega pusty wazon.
Józefie, a gdzie są kwiaty?!
Lokaj:
Już przynoszę, królewno.
(wychodzi)
Semiramida:
O, darmozjady! Nic nie potraficie! Do roboty!
(wychodzi)
Służąca:
"Darmozjady, darmozjady". Rąk i nóg nie czuję, a tu jeszcze mało. Dobrze, że sobie poszła.
Lokaj:
Pospieszmy się, bo zaraz nadejdą goście.
Kończą pracę i wychodzą.

Scena II

Lukrecja:
Semiramido, pospiesz się. Musimy się przygotować do uczty. Przecież mamy gości.
Semiramida:
Nie pojawię się na żadnej uczcie. Nic a nic mnie nie obchodzą nasi królewscy sąsiedzi.
Lukrecja:
Przecież to dobrzy ludzie. Nie chcesz chyba sprawić przykrości swojemu ojcu?
Semiramida:
Ach, uczta, uczta! Co za nudy. Trzeba się kłaniać, grzecznie odpowiadać, być uprzejmą, uśmiechniętą...
Lukrecja:
Ale to nie wymaga wielkich poświęceń.
Semiramida:
Nudna jesteś, Lukrecjo, z tymi swoimi morałami. Jeśli chcesz, sama sobie idź na tę ucztę!
Lukrecja:
To nie ja jestem królewską córką, nie mnie chcą poznać król i królowa. Musisz się choć pokazać. Twoi rodzice będą zasmuceni i zawstydzeni z twojego powodu.
Semiramida:
Daj spokój, nie marudź!
Lukrecja:
Bardzo cię proszę królewno, zrób to przynajmniej dla mnie!
Semiramida:
No dobrze, przemyślę twoją prośbę. Może zmienię zdanie.
Lukrecja:
(wzdycha, obie dziewczynki wychodzą)

Scena III

Na scenę powoli wchodzą król i królowa - gospodarze, goście, inni dworzanie. Królowie siadają na tronach, pozostali dworzanie stoją.
Król Edwin:
(zwracając się do królewskich gości, stoi)
Moi drodzy, cieszę się z waszych odwiedzin, tak mało mamy wizyt. Rad jestem niezmiernie, że widzę też waszego syna. Nasz zamek jest do waszej dyspozycji.
Królowa Izabela:
Zostańcie u nas dłużej, wokół zamku mamy wspaniałe ogrody, gdzie można odpocząć, a dalej rozciąga się prastara puszcza. Na waszą cześć urządzimy specjalne polowanie.
Król Ramirez:
Dziękujemy za tak wystawne przyjęcie. Dobrze, ze nasze królestwa sąsiadują ze sobą i w razie niebezpieczeństwa możemy na siebie liczyć. Chętnie zostalibyśmy dłużej, ale pojutrze ma się odbyć na naszym zamku turniej rycerski i bal na cześć naszego syna.
Królowa Wilhelmina:
Liczymy, że i wy przybędziecie. To bardzo ważny bal, ponieważ chcemy poznać wszystkie panny, aby nasz syn mógł wybrać najodpowiedniejszą żonę dla siebie.
Królowa Izabela:
Ach, tak bym chciała jechać na bal, popatrzeć na naszą młodzież, ale niestety to już nie dla mnie.
Królowa Wilhelmina:
Ale skądże, zapraszamy was razem z waszą córką.
Królowa Izabela:
Ach, nasza córka, mój Boże, mój Boże!
Król Ramirez:
Czy aby nie chora?
Król Edwin:
Och, gorzej, znacznie gorzej!
Król Ramirez:
Cóż się więc stało? Mówcie, może znajdziemy jakąś radę!
W tym momencie wchodzi na scenę Królewna z Lukrecją, podchodzą do królewskich gości, kłaniają się, wychodzą. Semiramida zawsze z dumnie podniesioną głową. Królewscy goście odpowiadają skinieniem głów, królewicz patrzy oniemiały z zachwytu.
Gustaw:
Jakaż ona piękna! Królu, czemuż nie przyszła na ucztę?
Król Edwin:
Och, piękna jest, piękna, ale jej serce jest złe, nie zna miłości, litości, nie ma w nim współczucia. Być może zła czarownica rzuciła na nią jakiś urok. Oddałbym całe królestwo, aby na jej twarzy choć raz zobaczyć uśmiech, żeby choć raz zrobiła dobry uczynek. Nadaremno czekamy oboje z żoną.
Królowa Wilhelmina:
Czy nie szukaliście rady u medyka albo wróżki? Może oni coś pomogą?
Królowa Izabela:
Niestety, wszyscy są bezradni. Semiramida jest stale nieposłuszna, od rana dokucza dziewczętom, które ją ubierają, przy śniadaniu grymasi i nie chce jeść, nauczycieli nie słucha, przy obiedzie rzuca talerzami, potrafi nawet obrus ściągnąć ze stołu. Nie ma żadnych przyjaciół. Wszyscy boją się jej złości.
Król Edwin:
Jedno, co naprawdę kocha, to kwiaty. Godzinami potrafi siedzieć w ogrodzie, doglądać robotników, własnymi rękami plewi grządki i przycina gałązki. Niektórzy mówią, ze nawet rozmawia z kwiatami.
Gustaw:
To dziwne, bardzo dziwne.
Król Edwin:
Nic już nie poradzimy. Chodźmy się trochę pobawić i posłuchać muzyki.
Królewskie pary tańczą, tańczą dworzanie, nie tańczy Gustaw.
Gustaw:
Jakaż piękna jest królewna Semiramida Gdyby jeszcze była taka dobra, jak jest piękna.
Rodzice Gustawa przestają tańczyć, podchodzą do syna.
Królowa Wilhelmina:
Synku, czemu nie tańczysz?
Gustaw:
Urzekła mnie Semiramida, jej piękno, zakochałem się, tylko ją chcę za żonę.
Król Ramirez:
Po pierwsze - nie wiadomo, czy cię zechce, a po drugie: czy ty wiesz, jaka ona jest?
Gustaw:
Wiem ojcze, ale ja chcę, by się zmieniła i spróbuję jej w tym pomóc.
Królowa Wilhelmina:
Jak ty to sobie wyobrażasz?
Gustaw:
Dokładnie jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę na pewno.
Król Ramirez:
Musimy jeszcze o tym porozmawiać, tymczasem chodźmy przejść się po ogrodzie.

Scena IV

Wróżka Sonia:
Teraz czas na moje czary,
Niech więc nikt nie traci wiary.
Gustaw dobre ma serduszko,
Więc odmieni uparciuszka.
W tym mu kwiatów moc pomoże.
Patrzmy zatem, co się zdarzy.

Akt III
Scena I

Ogród królewski, dziewczynki kwiaty tańczą. Potem wchodzi królewicz przebrany za ogrodnika.
Wróżka Sonia:
Kwiat ten był zaczarowany.
Każdy nim obdarowany
Zawsze dobro w sobie znajdzie,
widzieliście to w tej bajce.
"Kto by w bajki wierzył dzisiaj?!"
- usłyszycie głos sceptyka.
Więc ja powiem wam w sekrecie,
Wierzyć w bajki nie musicie.
Lecz uwierzcie w moc miłości,
która nie uznaje złości,
w każdym iskry dobra szuka,
choć to nie jest łatwa sztuka.
Kto dobroć w ludziach odkrywa,
Ten zawsze szczęśliwy bywa!
Chłopiec:
Jak tu pięknie, drzewa, krzewy i sadzawka i rzeka. Hej! Jest tu kto?
Ogrodnik:
A któż tak hałasuje i krzyczy, toć jestem, jestem.
Chłopiec:
Szukam nadwornego ogrodnika.
Ogrodnik:
To ja właśnie jestem nadwornym ogrodnikiem.
Chłopiec:
To cudownie. Szukam pracy i bardzo bym chciał pracować w tak pięknym ogrodzie jak ten.
Ogrodnik:
Ale my nie potrzebujemy nowych pomocników, dość mamy swoich.
Chłopiec:
Panie, będę cię prosił, póki się nie zgodzisz. Nie chcę żadnego wynagrodzenia. Za kąt do spania i trochę pożywienia będę robił wszystko, co mi każesz.

Scena II

Chłopiec:
(nuci piosenkę i pracuje, potem siada)
Odpocznę chwilę. Już tyle dni minęło, a ja nie mogę nawet zobaczyć królewny. Ciężko mi samemu i nie wiem, co poradzić. Ale dość gadania, muszę się brać do roboty, żywopłot trzeba przyciąć i róże okopać. Polubiłem nawet to zajęcie. Jak to wspaniale patrzeć później na kwiaty, na trawę, na drzewa, które dziękują swoim zapachem i kolorami.
(pojawia się królewna, nie widzi nikogo i zaczyna rozmawiać z jednym z kwiatów)
Semiranda:
Powiedz jak minęła noc, kropelki rosy błyszczą na twoich płatkach jak perełki. Płateczki masz miękkie jak aksamit. Kiedy mocniej zaświeci słońce, rozwiniesz się i będziesz uroczy, mój panie tulipanie.
(przerywa, ponieważ spostrzega chłopca, złości się)
A ty kim jesteś? Co tu robisz?
Chłopiec:
(kłania się)
Jestem pomocnikiem ogrodnika.
Semiranda:
Nie znam Cię. Jeszcze nigdy Cię tutaj nie widziałam.
Chłopiec:
Pracuję tu od niedawna.
Semiranda:
Popatrz co tam rośnie na prawo?
Chłopiec:
Tak pani, to pokrzywy, którym tutaj pozwoliłaś rosnąć.
Semiranda:
Tak, to najpiękniejsze w całym królestwie pokrzywy. Zerwij je dla mnie.
Chłopiec:
Zaraz przyniosę rękawice i nożyce.
(chce iść w stronę składu)
Semiranda:
Nie potrzeba Ci rękawic, zrywaj natychmiast i to gołymi rękami.
Chłopiec:
(przez moment waha się, podchodzi do kępy pokrzyw, zrywa je następnie przynosi)
Jak one parzą mi ręce, jak żywy ogień. Wystarczy?
Semiranda:
Wystarczy. A teraz możesz je już wyrzucić. Pokaż ręce, pieką Cię?
Chłopiec:
Trochę.
Semiranda:
To bardzo dobrze!!! A teraz dalej się bierz do pracy!!!

Akt IV
Scena I

Wnętrze pomieszczenia gdzie leży królewicz, obok siedzi ogrodnik, ktoś puka.
Ogrodnik:
Leż tu spokojnie, pójdę otworzyć.
Semiranda:
Gdzie jest ten twój nowy pomocnik? Cały ogród przebiegłam i nigdzie go nie ma.
Ogrodnik:
Witaj panienko. Jest tutaj, leży chory w swoim pokoju.
Semiranda:
Co to ma znaczyć, to wylegiwanie się w łóżku?!
Chłopiec:
Przeziębiłem się i mam gorączkę.
Semiranda:
I przez byle jakie przeziębienie nie przychodzisz do pracy?
(dostrzega doniczkę z kwiatkiem)
Co to za kwiat?
Chłopiec:
Przyniosłem go ze swojego domu.
Semiranda: Ja wszystkie kwiaty znam, ale takiego jeszcze nigdy nie widziałam.
Chłopiec:
Bo to jest kwiat, który rozkwita w nocy, ale tylko przy człowieku, który jest dobry.
Semiranda: Co ty za bzdury opowiadasz? Masz chyba wysoka gorączkę!
Chłopiec:
Nie, mówię prawdę. To jest taki cudowny kwiat, który kwitnie tylko przy dobrym człowieku.
Semiranda:
Jesteś głupi, jeśli wierzysz w takie rzeczy. Takiego kwiatu nie ma na świecie!
Chłopiec:
Otrzymałem go od pustelnika, który przez parę lat pomagał rodzicom w moim wychowaniu i uczył mnie. Kiedy pustelnik odchodził od nas, przyniósł mi ten kwiat i powiedział: to jest taki tajemniczy kwiat, który kwitnie nocą. Ale kwitnie tylko przy człowieku, który jest dobry. Jeżeli wieczorem będziesz przy nim, a on nie rozkwitnie, to znaczy, że zrobiłeś coś złego.
Semiranda:
Nie wierzę w to, ale kwiat zabieram
(bierze doniczkę i wychodzi, przy wyjściu odwraca się)
Zobaczymy, czy jest jak mówisz. A jeśli kłamiesz, każę Cię wypędzić!

Akt V
Scena I

Pokój w pałacu, wchodzi Semiranda z kwiatem, stawia go na stole.
Semiranda: O, już zaszło słońce, do północy coraz bliżej, ciekawe, ile jest prawdy w tym, co mówi ten człowiek. Jeżeli kwiat nie zakwitnie, to marny jego los.
(przygląda się kwiatkowi)
Ta roślina jest piękna, ale pączek zamiast się rozwinąć chyba całkiem się schował. Dziś nie pójdę spać, zapalę świecę i poczekam tutaj.
(zapala świecę, siada, opiera się o stół, po chwili zasypia. W tym czasie światło oświetlające scenę ściemnia się, z dala dobiega przyciszona muzyka, nagle zaczyna bić zegar)
Semiranda:
(budzi się)
Północ, a kwiat ani drgnął. Więc to tak, więc to tak, zakpiono ze mnie. Dobrze, zobaczymy, co teraz powie ten oszust
(klaszcze w ręce, wchodzi zaspana służąca)
Pokojówka:
Słucham, panienko!
Semiranda:
Pójdziesz teraz do domu ogrodnika i przyprowadzisz tutaj tego jego pomocnika.
Pokojówka:
Panienko, jest północ.
Semiranda:
Śmiesz się sprzeciwiać?!
Pokojówka:
O nie! Już biegnę!
(Semiranda chodzi zła po pokoju, wygląda przez okno, siada, wstaje, denerwuje się. Wreszcie słychać pukanie.)
Semiranda:
Wejść! Jesteś nareszcie, oszukałeś mnie jak mogłeś, to podłe, nie daruję Ci tego! Jak mogłeś tak ze mnie zakpić? Popatrz, nie ma żadnego kwiatka! I co ty na to?!
Chłopiec: Ja wcale nie chciałem z ciebie zakpić. To, co wczoraj powiedziałem, jest prawdą.
Semiranda:
Milcz! Nie chcę Cię wcale słuchać! I pamiętaj, nie życzę sobie, żebyś dalej tutaj przebywał. Wynoś się stąd i z mojego ogrodu. Nie chcę, abyś tu pracował.
Chłopiec:
Dobrze, mogę stąd odejść, jak tylko wyzdrowieję, ale pozwól sobie powiedzieć, że wszystko to, co mówiłem, nie jest kpiną. To prawda.
Semiranda:
A czy tobie chociaż raz ten kwiat się otworzył?
Chłopiec:
Tak, i to nie jeden raz.
Semiranda:
Ale mnie się nie otworzył?
Chłopiec:
Dziwisz się?
Semiranda:
Dobrze, zobaczymy. Dzisiaj będę idealna. Przekonamy się, czy to, co mówisz, jest prawdą czy kłamstwem. Jeżeli mnie oszukałeś, każę cię zamknąć w lochach zamkowych na zawsze!
Chłopiec:
Żegnaj królewno. Życzę ci dobrego dnia.
Semiranda:
Ależ ja jestem zmęczona, muszę choć chwilę odpocząć.
(zmęczona zasypia w fotelu)

Scena II

Nadchodzi ranek. Wchodzi pokojówka, początkowo nie zauważa królewny, która budzi się i podnosi.
Pokojówka:
Przepraszam, myślałam, że tu nikogo nie ma.
(Semiranda zrywa się zła, ale coś sobie przypomina - uśmiecha się.)
Semiranda:
Nic nie szkodzi. Wiesz, dzisiaj tu zjem śniadanie z rodzicami, przynieś dodatkowe nakrycie.
(wchodzi król z królowa)
Król:
O, nasza córka już wstała. Czyż aby zdążyła się wyspać?
Semiranda:
Tak ojcze, spałam wspaniale.
(Pokojówka wnosi śniadanie)
O, jakie dziś pyszne rzeczy! Dziękuję.
Królowa:
Jakie masz plany na dzisiaj, Semirando?
Semiranda:
Muszę się pośpieszyć, bo pewno zaraz przyjdzie mój nauczyciel, a ja jeszcze nie zdążyłam przygotować się do lekcji. Czas już na mnie, przepraszam, ale muszę iść. Mamo, czy później mogę zaprosić cię na spacer po ogrodzie?
Królowa:
Oczywiście, ale...
Semiranda:
To cudownie, dziękuję. Pa, ojcze.
(Wybiega)
Król:
Nic nie rozumiem. Czy to na pewno była nasza córka?
Królowa:
Obawiam, że coś jej się stało. Może ma gorączkę? Oby się tylko nie rozchorowała, biedactwo. Zauważyłeś, jaka była blada? Najlepiej będzie, jeżeli poradzimy się medyka.
Król:
Ależ królowo, to nie choroba, mam przeczucie, że nasza córeczka planuje jakąś większą awanturę.
(wychodzą)

Scena III

Wchodzi pokojówka i lokaj, zbierają naczynia, nadsłuchują, z sąsiedniego pokoju wychodzi nauczyciel.
Pokojówka:
Co z królewną?
Nauczyciel:
To zdumiewające, królewna miała odrobione wszystkie lekcje i była bardzo grzeczna. I nawet przestała się upierać, że koło powinno być kwadratowe, że tygrysy jedzą irysy, koty powinny mieszkać w dziuplach.
(nadchodzi królowa)
Królowa:
Czy królewna nie była słaba?
(wbiega Semiranda)
Semiranda:
Nie mamo, chodź, pójdziemy do ogrodu, a potem ci coś poczytam i zaśpiewam.
(wszyscy się rozchodzą, z dala słychać śpiew, po chwili wchodzi sama Semiranda)
Taka jestem zmęczona. O, już zbliża się wieczór, powyszywam trochę.
(wyszywa i śpiewa, słychać pukanie)
Pokojówka:
O, panienko, nie złość się na mnie, ale to dziecko koniecznie chciało się z tobą zobaczyć.
Dziewczynka:
Królewno kochana, pomóż mi proszę, jestem biedną sierotą, macocha wygoniła mnie z domu i nie mam się gdzie podziać. Taka jestem głodna, wszędzie szukałam pracy, ale nikt mnie nie chce. Ja potrafię pracować, chociaż jestem mała.
Semiranda:
W takim razie dam ci jeść, a pokojówka da ci parę moich sukienek, z których już wyrosłam. Słuchaj, jak masz na imię?
Dziewczynka:
Jestem Kasia.
Semiranda:
A czy ty Kasiu lubisz kwiaty?
Kasia:
Bardzo lubię.
Semiranda:
To dobrze, w takim razie możesz zamieszkać na zamku i pomagać mi w ogrodzie, a teraz idź i odpocznij sobie.
Kasia:
Dzięki ci, jesteś taka dobra!
Semiranda:
Ja - dobra? To dziwne, że tak mało potrzeba, żeby czuć się szczęśliwym. Jeszcze nikt nie powiedział mi, że jestem dobra, nikt nie był mi wdzięczny. Zawsze byłam zła i myślałam, że jestem szczęśliwa, bo mogę rozkazywać i rządzić. A co z moim kwiatem?
(biegnie zobaczyć i przynosi rozkwitły kwiat, słychać pukanie, wchodzi królewicz Gustaw w stroju królewskim)
Gustaw:
Czy mogę wejść, Semirando?
Semiranda:
Ach, kimże jesteś, jesteś taki podobny...
Gustaw:
Podobny do ogrodnika? Tak, to ja nim byłem. Kiedy przybyłem tu pierwszy raz razem z rodzicami, zobaczyłem cię i pokochałem. Wierzyłem, że nie jesteś tak zła, jak mi mówiono. Myślałem, że potrafię Ci pomóc, ale nie udało mi się. Przebacz mi i żegnaj.
Semiranda:
Tak się cieszę, że przyszedłeś i że jesteś tym, kim jesteś. Czy wiesz, ze twój kwiat zakwitł? Popatrz, to najpiękniejszy kwiat, jaki widziałam w życiu. Przebacz mi, że byłam dla ciebie tak niedobra i nie wierzyłam Ci. Ten dzień tyle zmienił w moim życiu, zrozumiałam, na czym polega szczęście, teraz mogę ci już oddać twój kwiat.
Królewicz:
Zatrzymaj go, jest twój. Niech on będzie dowodem mojej miłości.
(bierze za rękę Semirandę i obydwoje podchodzą do przodu sceny)
Każdy z nas ma taki kwiat w duszy. I ty też. Kwiat twojego sumienia. Jeżeli wieczorem w twojej duszy jest ciemno, smutno i zimno, to znaczy, że twój dzień, który przeszedł, nie był dobry. A jeśli wieczorem jesteś szczęśliwy, twója dusza napełniona jest szczęściem, światłem, muzyką, to znaczy, ze twój dzień był dobry.


Tej samej Autorki:
Skąd się biorą niepowodzenia szkolne i jak można im zapobiegać

Publikacja dodana do Archiwum Internetowego Serwisu Oświatowego AWANS.NET 11 maja 2004 r. do góry

Copyright © 2004 AWANS.NET